Wiele razy mówię i pisze o tym, że nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli czegoś bardzo pragniesz i wykonasz odpowiednie kroki to tak na prawdę świat należy do Ciebie! Tak mówię i piszę ale jeszcze 3 lata temu nie sądziłam, że możliwe jest abym ja - dziewczyna, która rusza zaledwie kilkoma palcami - mogła jeździć na nartach. 3 lata temu przekonałam się, że jest to możliwe i załapałam bakcyla na kolejne lata! Pamiętam jak dziś jak serce waliło mi z ekscytacji i troszeczkę ze strachu przed pierwszym wjazdem na wyciąg i z jazdą po stoku na dół. To było cudowne i niezapomniane uczucie!
Dlatego w tym roku przy okazji wizyty w Zakopanem nie odpuściłam także jazdy na nartach. Dlaczego tak mi się spodobało? Często piszę o tym, że to czego najbardziej mi brakuje to wolność. Wolność wyjścia samej z domu, wolność w 100% decydowania o sobie, o tym co robię, kiedy robię i z kim robię. Nie zawsze jest mi to dane bo sama niewiele mogę, zazwyczaj jestem zależna od kogoś. Właśnie dlatego tak pokochałam narty! To właśnie tam na stoku doświadczam tej wolności! I choć ktoś może pomyśleć, że przecież to nie ja jeżdżę, to mój instruktor steruje dualski, to on skręca, hamuje, przyspiesza, ja przecież mogło by się wydawać, że tylko tam siedzę to i tak mój mózg i cała ja nie jestem już dziewczyną, która siedzi na wózku. Ja wtedy zmieniam się w dziewczynę, która jak każda inna dziewczyna rusza poszaleć na stoku! Sama! Wolna! No dobra, nie tak całkiem sama bo z przyjaciółmi, z siostrą, Tatą i z wesołym chłopakiem instruktorem Szymonem z którym ustalałam kolejne trasy i żartowałam.
W momencie uniesienia się na wyciągu i potem już szusowania po stoku zapominam o wszystkim. Liczy się tylko ten moment! Liczy się tylko ta chwila! Ten piękny zachód słońca nad górami. Ten magicznie oświetlony stok o zmroku z muzyką Eda Sheerana gdzieś w tle. Ten sam stok w pełnym słońcu, które mimo zimy ogrzewało nasze twarze i zapewniło niczym nie zamglony, piękny, przejrzysty widok na góry. Raz ostre zakręty i stromy zjazd a raz zawrotną prędkość z wiatrem we włosach. A tym razem udało się nawet ostro zaszaleć i zaliczyć zjazd z dużą prędkością z górki, skarpy, obroty, jazdę tyłem... Było odjazdowo! Wtedy nie myślę o niczym innym, jestem tylko ja, stok, narty, śnieg... aa no i z tyłu był Szymon ale o nim często podczas jazdy zapominałam, wybacz. W sumie 3 godziny cudownej, nieograniczonej wolności w ciągu 2 dni jazdy! 3 godziny namiastki bycia normalną dziewczyną! 3 godziny pozostawienia wózka i SMA na dole i zmiany w dziewczynę, która nie ma ograniczeń! Trudno nawet opisać co się wtedy czuje ale te 3 godziny to prawdopodobnie najlepsze 3 godziny w całym roku! I choć potem przez kolejne 3 dni bolała mnie głowa i szyja od wstrząsów to było warto i... CHCĘ JESZCZE RAZ! To był właśnie kolejny cel na liście, który udało mi się zrealizować.
I pamiętajcie, że czasem coś wydaje nam się niemożliwe dopóki nie znajdziemy sposobu, odpowiednich ludzi i często odwagi w sobie, aby tego dokonać!
Dziękuję rodzinie i przyjaciołom, że byli tam ze mną, wspierali mnie i mnie nagrywali.
Dziękuję Szymonowi za wspólną jazdę, rozmowy i żarty i całemu Active Therapy bo jesteście niesamowici i dajecie osobom niepełnosprawnym choć trochę wolności, niezapomnianej frajdy i cudownych emocji. No i mam nadzieję do zobaczenia za rok!
A tymczasem pozdrawiam Was gorąco i zapraszam do oglądania moich szaleństw na stoku!