top of page

Santorini – wyspa o wielu odcieniach


Santorini od zawsze było moim marzeniem, ale było również dużym wyzwaniem. Gdy oglądałam tą wyspę na zdjęciach czy też w filmach marzyłam sobie jak byłoby cudownie zobaczyć ją na żywo. Wiedziałam, że byłoby to trudne w moim przypadku ze względu na to, że Santorini to wyspa powulkaniczna a najładniejsze miasta znajdują się na skałach z milionem schodków wszędzie. I nawet teraz, gdy o tym piszę to powracają do mnie miliony cudownych wspomnień i uczuć, które wtedy doświadczałam, ale po kolei…

Głownym powodem wakacji na Krecie był fakt, że można było udać się stamtąd na wycieczkę na Santorini, dlatego oczywiście połączyliśmy wakacje na Krecie z wypadem na Santorini. Dość duże wyzwanie dla mnie jak i zarówno dla moich rodziców, ale dziękuję im za to, że zdecydowali się je razem ze mną podjąć, bo piękne wspomnienia i fotografie pozostaną na zawsze.

Godzina czwarta to na wakacjach taka pora doby, którą ciężko uznać za czas normalnej pobudki. Za oknami wciąż panuje półmrok, który bardziej zachęca do snu niż do jakichkolwiek przygotowań do wyjścia. Jednak trzeba było wstać i naszykować się, bo o 5:00 mieliśmy autokar do miasta Rethymno skąd wypływaliśmy na Santorini. Podróż trwała około 2 godzin, na miejscu odebraliśmy bilety na katamaran i chwilę czekaliśmy na odprawę promową. Po znalezieniu miejsc i wygodnym wpasowaniu się w siedzenia czekał nas około 4 godzinny rejs na wyspę. Gdy dopłynęliśmy czekał już na nas autokar z naszą wspaniałą przewodniczką Kasią. Pierwsze wrażenie było niesamowite, czarno-szare przechodzące gdzieniegdzie w kolor brunatny skały, mocne słońce i niczym oprószone śniegiem szczyty skał w oddali wskazywały białe miasta Santorini.

W drodze do najpiękniejszego z miast Santorini, czyli Oia usłyszeliśmy z ust naszej przewodniczki historię powstania tej niesamowitej wyspy. Santorini powstała ok. 1600 roku p.n.e. w wyniku najsilniejszej od 10 000 lat erupcji wulkanu. Wcześniej istniejąca wyspa Thira – uchodząca przez niektórych badaczy za mityczną Atlantydę – została zatopiona na skutek wybuchu wulkanu, któremu przypisuje się moc czterech bomb atomowych. Środek wyspy dosłownie wyleciał w powietrze i nadał wyspie kształt półksiężyca! Z pozostałych bocznych fragmentów starożytnej wyspy powstało pięć małych wysepek, z których największą i najpiękniejszą jest właśnie Santorini. Wulkan do dzisiejszego dnia pozostaje aktywny. Nazwa Santorini pochodzi z XIII wieku od imienia św. Ireny (Saint Irene), patronki Santorini.

Po dotarciu do miasteczka Oia mieliśmy oczywiście czas wolny na zwiedzanie i zrobienie zdjęć. Oia to raj tylko trochę inny niż każdy sobie wyobraża. Zastygła lawa tworzy surowy a zarazem romantyczny krajobraz, słońce natomiast sprawia, że powulkaniczne skały wyglądają o każdej porze dnia inaczej od czarnego po purpurowo-brunatny. Na klifach wybudowano malownicze białe i pastelowe domy z niebieskimi kopułami dachów. Kontrast między bielą, a błękitem nieba i Morza Egejskiego jest niesamowity. Po zagłębieniu się w labiryncie wąskich uliczek i licznych schodków można odkryć różnorodne sklepiki z upominkami i rękodziełem. Głównym środkiem transportu w wąskich uliczkach stały się osiołki, które służą tam jako taxi, głównie do przenoszenia bagaży turystów. Piękno tego miasteczka nie ma granic. Nie bez przyczyny to właśnie to miasteczko widnieje na niemal wszystkich pocztówkach z Santorini a nawet całej Grecji. Mnie także zachwyciło a mogę nawet wręcz powiedzieć, że zakochałam się w nim po uszy.

Po kilku godzinach w Oia kolejnym punktem była stolica Santorini, czyli Fira, równie piękna co Oia. Olśniewająco białe domki, sprawiają wrażenie, jakby miasteczko było wykute w skale. Niezwykły urok i niezapomniana atmosfera na długo pozostają w pamięci. Miasteczku Fira nie można także odmówić najpiękniejszego widoku na wulkan. W Firze spędziliśmy już pozostały czas na Santorini. Poszliśmy do tawerny, gdzie mieliśmy okazję spróbować lokalnych produktów Santorini, czyli kotlecików z pomidorów, zapiekanki z białych bakłażanów i pysznej ryby. Potem udaliśmy się na lody oraz dalsze zwiedzanie, podziwianie pięknych widoków, robienie zdjęć oraz kupowanie pamiątek. Santorini słynie także z wyjątkowych i jedynych na świecie w ten sposób rosnących winorośli, krzewy te są bardzo niskie a ich gałęzie są zawijane w tak zwany koszyk, aby utrzymywać wilgotność oraz chronić owoce przed wiatrem i słońcem. Delikatne i słodkie wino wykonane ze szczepu winogron nazywa się Vinsanto i nie ma sobie równych. Oczywiście nie jest zbyt tanie, ale na jedną butelkę się skusiliśmy :).

Około godziny 18:30 udaliśmy się do autokaru a następnie do portu, aby opuścić piękne Santorini. Niestety nie zostaliśmy na słynny zachód słońca, gdyż była to wycieczka tylko jednodniowa, ale w godzinach wieczornych, gdy obserwowaliśmy wyspę w momencie odbijania od brzegu wyglądała już zupełnie inaczej. Kolory powulkanicznych skał były od rdzawo-pomarańczowych po czerwone. Dzień na Santorini to zdecydowanie za mało, aby na spokojnie odkryć wszystkie jej uroki i piękne zakątki, nacieszyć się jej pięknem oraz zobaczyć cudowny zachód słońca, dlatego warto chociaż spędzić tam minimum 2 dni. Po godzinie 19:00 wypłynęliśmy w powrotny rejs na Krete i tym samym piękny zachód słońca oglądaliśmy na morzu. Po godzinie 22:00 dopłynęliśmy do portu a około północy byliśmy znowu w naszym hotelu. Zmęczeni, ale szczęśliwi, że podjęliśmy wyzwanie i zobaczyliśmy jedną z najpiękniejszych wysp świata, w której zakochałam się jeszcze bardziej niż przed wycieczką. Oczywiście w mojej głowie Santorini ciągle jest :) tym razem jednak w planach na przyszłość na dłuższy i spokojniejszy wypad.


#Santorini #przygodażycia #lastminute #wakacje #thebest #greece #grecja #holiday #happytime #relax #spełnionemarzenie #mydream #winogreckie #sunny #Rethymno #katamaran #rejs #kaldera #wulkan #Oia #Thira #Atlantyda #śwIrena #SaintIrene #MorzeEgejskie #romantic #białedomy #niebieskiedachy #Fira #białebakłażany #kotlecikizpomidorów #Vinsanto #zachódsłońca #sunset

0 komentarzy
bottom of page