Podróż do Turynu nie była tylko wyjazdem rekreacyjnym, ale w głównej mierze biznesowym co nie przeszkadzało przy okazji co nieco zobaczyć i zwiedzić. Lecieliśmy tam bardzo dużą grupą osób, a więc było wesoło i zabawnie.
Ta podróż była zupełnie inna od wszystkich, bo wszystko organizowaliśmy na własną rękę. Przelot Ryanairem zamówiliśmy oczywiście wcześniej a resztę organizowaliśmy na spontana. Autobus z lotniska do Mediolanu, potem biegiem na pociąg do Turynu, wszystko szło dobrze do momentu autobusu podmiejskiego już bezpośrednio do hotelu. Z racji, że do Włoch dolecieliśmy dość późno, bo około godziny 21:00, w Turynie byliśmy przed północą i dosłownie sprzed naszych oczu zwiał nam ostatni autobus podmiejski z dworca. No nic – pomyśleliśmy i postanowiliśmy się przejść kawałek na inny przystanek, niestety nie okazało się to takie łatwe. Przystanku jak nie było tak nie było, zeszliśmy się jakieś 4 kilometry, kilka razy zabłądziliśmy aż w końcu stwierdziliśmy, że dalsze chodzenie nie ma sensu – jedziemy taksówką! Jasne – tylko gdzie ją znaleźć? A więc rozpoczęliśmy kolejne poszukiwania – tym razem taksówki i to takiej do której zmieściłby się mój wózek. Miasto było opustoszałe, jedynie pod pięknie zdobionymi sukiennicami, które ciągnęły się kilka kilometrów spali bezdomni. Po kolejnej godzinie poszukiwań wreszcie się udało! Obok jakiegoś baru stał taksówkarz, spytaliśmy czy może zadzwonić po jeszcze jeden większy samochód abyśmy mogli się wszyscy zapakować wraz z moimi 4-rema kołami. Zadzwonił, przyjechała taksówka i wszyscy już mocno zmęczeni pojechaliśmy prosto do hotelu.
Następnego dnia mieliśmy dzień wolny, a więc postanowiliśmy troszeczkę pozwiedzać i zobaczyć Turyn. Udaliśmy się nad rzekę Pad a potem na Plan San Carlo, czyli barokowy plac – często uważany za jeden z piękniejszych we Włoszech, otoczony jest z obydwu stron arkadami, co podczas słonecznej pogody, która wtedy panowała jest bardzo praktyczne. Zjedliśmy oczywiście pierwszą Włoską pizze, zupełnie inną niż nasze, ale bardzo pyszną i aromatyczną. Udaliśmy się także pod Wieże Mole, która jest niezmiennym symbolem Turynu. Obecnie ma tam swoją siedzibę Museo Nazionale del Cinema (Muzeum Narodowe Kina). W końcu – to eleganckie, grzeczne i względnie czyste miasto jest ojczyzną potęgi włoskiej kawy. Tu powstał koncern Lavazza i tu istnieje najwięcej kawiarni na metr kwadratowy. A w południowo-zachodnich przedmieściach swoją główną fabrykę i siedzibę ma słynny koncern FIAT. Zmęczeni wrześniowym upałem i słońcem, które we Włoszech jest zdecydowanie mocniejsze o tej porze roku niż u nas udaliśmy się pod wieczór spowrotem do hotelu.
Kolejne 2 dni już całkowicie zostaliśmy pochłonięci całodniowym szkoleniem, po którym nikt już nie miał siły ani ochoty na zwiedzanie. Praktycznie ostatniego dnia w Turynie (bo nazajutrz rano mieliśmy wcześnie wyjeżdżać do Mediolanu) postanowiliśmy ponownie wybrać się na Plan San Carlo i na tak zwane „stare miasto” Turynu tym razem jednak wieczorem. O tej porze wszystko już wyglądało całkiem inaczej i śmiem chyba nawet twierdzić, że lepiej i bardziej urokliwie, gdy rozbłysły ciepłym światłem latarnie i wszędzie było więcej ludzi.
Jeśli chodzi o Włochów to są fantastycznymi ludźmi, otwartymi, pełnymi uśmiechu i pozytywnej energii i choć nie raz ciężko się było z nimi dogadać po angielsku to bardzo miło wspominam te różne zabawne sytuacje :).
Następnego poranka już opuszczaliśmy Turyn i pociągiem udaliśmy się do Mediolanu, gdzie mieliśmy kilka godzin na zwiedzanie (więcej o Mediolanie TU) a potem autobusem pojechaliśmy już prosto na Lotnisko Mediolan Bergamo.
#Turyn #Italy #Włochy #przygoda #spontan #Ryanair #lotnisko #MediolanBergamo #rzeka #Pad #PlanSanCarlo #StareMiasto #WieżaMole #pizza #prosecco #lavazza #Fiat #SłonecznaItalia