top of page

"(...) wtedy każdy oddech był niczym wygrana w totolotka"



Ten wpis miał być o czymś innym ale z racji ostatnich wydarzeń będzie inaczej. Chciałam na wstępie wszystkim tutaj podziękować za wsparcie w trudnych dla mnie chwilach i za troskę. Nie spodziewałam się, że zdjęcie ze szpitala, które umieściłam na relacji na Facebooku i na Instagramie wywoła tyle wiadomości i miłych słów! 😃😍😊❤ Jesteście cudowni! Często słyszę, że jestem dla kogoś motywacją i inspiracją ale miło jest mieć to wsparcie i motywację w gorszych momentach także od Was dlatego ogromnie DZIĘKUJĘ! ❤❤❤

A teraz gwoli wyjaśnienia bo sporo osób pytało mnie co się stało. Zachorowałam na ostre zapalenie oskrzeli. No cóż, to nie jest jakaś straszna choroba ale mi już od ponad tygodnia spędza sen z powiek. Kaszel i wydzielina w płucach to dla mnie ogromne wyzwanie, gdyż moje mięśnie międzyżebrowe, przepony są dużo słabsze niż u zwykłego człowieka bez SMA w DNA 😉 dlatego kaszel jest mniej efektywny i dużo trudniejszy, oddech słabszy, oddychanie jest utrudnione itd. Nie będę się nad tym rozwodzić i przynudzać bo ostatnio też co nieco o tym pisałam. 🙂 Gdy tylko pojawił się pierwszy kaszel wzięłam antybiotyk bo u mnie w tej kwestii trzeba działać ekspresowo 😄. Wzięłam i liczyłam, że pomoże bo w ostatnich latach zazwyczaj tak było, ale gdy po 3 dniach brania antybiotyku było coraz gorzej a do kompletu dołączyła jeszcze gorączka no to już troszkę się wystraszyłam. Dostałam kolejny, tym razem inny, antybiotyk i liczyłam, że ten to już NA PEWNO pomoże. 2 dni brania dwóch antybiotyków na raz i poprawy jak nie było tak nie ma. Antybiotyki, leki, inhalacje, rehabilitacja oddechowa i pomoc w efektywnym kasłaniu z moim rehabilitantem, który jest u mnie w tym tygodniu codziennie i nadal nic. Byłam i właściwie jestem, bo to nadal trwa, zmęczona już kaszlem, gorączką i wszystkim. Dlatego właśnie zdecydowałam wraz z Mamą i moją Panią Doktor z którą byłyśmy w stałym kontakcie telefonicznym, że pojadę na SOR, zrobią mi badania, osłuchają, zobaczą czy nie poszło to zapalenie dalej na płuca i zobaczymy co dalej. Nie byłyśmy w stanie jechać same ze względu na to, że podczas drogi ktoś musiał się mną zająć i mi pomagać a więc o pomoc poprosiłam jedyną osobą, która od razu przyszła mi do głowy i która także (oprócz mojej Mamy) umie mi pomóc ułatwić oddychanie gdyby zaszła taka potrzeba i przy której czułam się bezpiecznie na ile to było wtedy możliwe. Tą osobą był mój rehabilitant. Sama nie chciałam jechać i na pewno bym się na to nie zdecydowała, gdyby nie fakt, że mogłam mieć w aucie podłączony respirator i jechał z nami właśnie rehabilitant, który, że tak powiem wszystkie te sprzęty i mnie dobrze ogarnia 😄. Dzięki temu byłam spokojniejsza. Tak dawno nie jechałam do szpitala w takiej sytuacji, tym razem nie było ze mną jednak tak źle jak zazwyczaj w podobnych sytuacjach, gdy byłam dzieckiem. Tym razem kontaktowałam, w miarę spokojnie oddychałam dzięki respiratorowi co raczej w przeszłości nie było naturalne. Zawsze szpital był ostatecznością i broniłam się od niego jak najdłużej się dało ale nie raz już nie było wyboru i niekiedy sama mówiłam ''jedźmy''. Tylko, że mówiłam to wtedy, gdy już ledwo dawałam radę a dodatkowo droga, zmiana temperatury i pozycji ciała sprawiały, że dojeżdżałam do szpitala pół przytomna i wtedy dla mnie każda minuta oczekiwania, wypełniania dokumentów na izbie przyjęć dłużyła się niczym godziny, wtedy każdy oddech był niczym wygrana w totolotka. Jak wspominam tamte chwile to aż mi gorąco ale cieszę się, że zawsze jakoś dałam radę to przetrwać. Teraz chyba już jestem za stara na takie atrakcje dlatego jestem wdzięczna, że mogłam pojechać tam w miarę komfortowej i spokojnej atmosferze. 😊 Choć teraz dopiero widzę to jako w miarę spokojną sytuację bo jeszcze te 3 dni temu nie czułam się spokojnie i komfortowo jadąc tam. 🙂

Po osłuchaniu moich płuc Panie Doktor stwierdziły ostre zapalenie oskrzeli i zleciły badania czyli to czego się zawsze najbardziej boję. Nie jestem fanką wkłuwania igieł w moje żyły ale wiedziałam, że mnie to nie ominie. Gdy przyszły Panie pielęgniarki i zobaczyły moje żyły na rękach to jedna z nich sama zaczęła do siebie się modlić ''O Boże, żeby się udało za pierwszym razem'' 😄, podczas, gdy ta druga już zauważyła sporą żyłę na moim lewym przedramieniu. Tak szczerze mówiąc jak usłyszałam, że właśnie tam będą mnie kłuć to nic nie powiedziałam (cóż się będę wtrącać do ich pracy) ale już się nastawiłam na ponowne kłucie w innym miejscu, gdyż mocno wątpiłam, aby z tamtego miejsca, gdzie nikt nigdy mnie kłuł udało im się pobrać choć krople krwi. Jakież było moje zaskoczenie, gdy obie Panie kilkoma wprawnymi ruchami pobrały mi kilka fiolek krwi, podały dożylnie lek, założyły wenflon i podłączyły kroplówkę. Trwało to zaledwie kilka minut. Po dożylnym sterydzie, który miłe Panie mi podały śmiałam się, że dostałam turbodoładowania 😄😂 bo momentalnie dużo lepiej się poczułam, mniej kasłałam, zaczęłam standardowo przedżeźniać się i żartować z moim rehabilitantem 😄, robić zdjęcia, pisać z koleżanką na fejsie. Nigdy wcześniej będąc z zapaleniem oskrzeli czy płuc na SORze w szpitalu nie czułam się tak dobrze. Sama jestem w szoku, że mogę coś takiego napisać ale tak było. 😄 Nawet moja Pani Doktor powiedziała, że nie jest ze mną tak źle skoro się śmieje. 😄 Niestety to było tylko chwilowe bo po powrocie do domu już nie było tak super. Dostałam kolejne leki i zostałam tego samego dnia a raczej nocy bo było już grubo po godzinie 23 wypuszczona do domu z czego byłam ogromnie szczęśliwa bo chyba nikt nie lubi tam przebywać!

Ot cała historia ze szpitalem. Tak właśnie wygląda zapalenie oskrzeli czy płuc u SMAka, to często walka o życie i choć nadal choruje bo kaszel wciąż mnie męczy i w zasadzie ciągle tylko leżę, biorę leki, jem, pije i w ogóle nie wstaje ze względu na osłabienie to czuję się już troszeczkę lepiej niż jeszcze 3 dni temu. 🙂 W domu jednak leki nie działają tak szybko jak dożylnie i teraz trochę wolniej idzie moje zdrowienie. Najbardziej jestem zmęczona ciągłym kaszlem i czasem nie mam już sił ale mam nadzieję, że już niedługo wrócę w pełni do życia.

Chciałam tutaj jeszcze raz podziękować wspaniałym osobom, które każdego dnia są ze mną w kontakcie i bardzo mi pomagają w tych ostatnich dniach. Przede wszystkim mojej Mamie bo to ona jest ze mną o każdej porze dnia i nocy. Mojej Pani Doktor Rodzinnej, Mojej Pani Doktor anestezjolog za stały kontakt i pomoc. Mojemu rehabilitantowi, który okazał się nieocenioną pomocą. Nie spodziewałam się, że tyle potrafi choć przyznam, że czasem nie do końca mu ufam ze względu na jego niekiedy szalone (żeby nie powiedzieć głupie 😄) pomysły. Mojej Pielęgniarce, która w zawrotnym tempie załatwiła potrzebny sprzęt, abym mogła być w domu. No i oczywiście chcę podziękować wszystkim znajomym i nieznajomym, którzy dzwonią, pytają, piszą słowa wsparcia i życzenia szybkiego powrotu do zdrowia! Dziękuję! ❤❤❤ Miło mieć takich ludzi wokół siebie!

A tymczasem lecę dalej się kurować i mam nadzieję już niebawem powrócić tutaj w pełni! Uważajcie na siebie i strzeżcie się przeziębień! Pa!

0 komentarzy
bottom of page